|
"Żądło"
Oddychanie prowadzi mnie do obsesji.
Pochłanianie twojej wszędobylskiej aury
przebarwia ciało w różowo-czerwone, pulsujące żądło.
Jeste krwią we mnie, sokiem, liną,
substancją trawiącą, zapachem,
systemem nerwowym, poruszającym gałki oczu i narządy
mowy.
Jeste poranną erekcją wszystkich włosów skóry,
dłonią,
palcami nad którymi nie mam władzy, kiedy chcą dotykać.
Wszystko wokół przybiera obsesyjne kształty.
Tapczan jest łonem, poduszki tworzą biust,
drzwi są jak uda, a kiedy przez nie przechodzę
jestem w tobie.
Trawa układa się w pukle włosów, więc się kładę
na niej,
palce bolenie wbijam w ziemię,
całuję, kocham, soki tryskam z siebie liniankami
pobudzonymi nieprzyzwoitym smakiem cytryny.
"Ty pisz"
Różowe mgły
wilgotne ciepłe jak oddech potulnego snu
głos ze szkoły ptasich nut
łopot szeptów zniewolonych strun
i puch
ulatujący z szybujących słów
Ty pisz
a ja jestem tuż
Nabieram skóry jej kwiecisty smak
połykam zapach wytopiony z warg
wypijam krople z płatków z między ud
pokornie tak
zachłannie sączę z włosów krętych sól
mięsisty owoc – wini krągły kształt
nieukojony kobiecoci cud.
Śpisz
a przecież
dobrze tak.
"Taki
spacer"
To taki spacer
po ciepłych miękkich wzgórzach pachnących jeszcze
snem
powiekach jak aksamitne kołdry
wargach w pół słowa zatrzymanych gdzie lekki oddech w
nich wstrzymany
czeka na miejsce w moich wargach
tak uroczycie drżysz
jakbym ofiarę składał albo jakbym
wiatr ruszał przytulony do twego kształtu dźwiękiem
cichych słów
a może jeszcze pisz?
może ja pieszczę tylko przebudzoną myl?
daj proszę
umówiony znak
niech namaluje skóra kwiatostany róż
niech się poruszą szczyty miękkich gór
otworzy ciało na me ciało
niech.
"Rezonans"
Drżące ciało Istoty
wprawia inne ciało w rezonans gdy je Bóg zestroi.
Słysząca blada ciana pokrywa się rumieńcem
od samego wchłaniania głosów kurczy się rytmicznie
w bólu przeżywania
uparcie stoi choćby wolała na podłodze leżeć
ciskać ją i tulić w akcie miłowania cian.
Dźwięki nie ustają
prowadzą się za ręce w przestrzeń trwania
zaciskają się na ramionach by prędzej
dotrzeć do miejsca nieopamiętania znanego z fantazji
uciszą się
kiedy powróci r z e c z y w i s t o ć.
"Flecenie"
Im bliżej brzmienia jestem
tym głębiej wnika ono w studnię mej duszy
jako muzyczny nieokrzesaniec
nie sądziłem, że flet jednoczy się z biodrami i całym
ciałem flecistki
skupienie warg i rozwarcie były zbyt zmysłowe zanim
poznałem jak bardzo mogą być muzykalne
melomania pobudza erogenne sfery audio-chłonnoci
rozedrgawszy serce na podobieństwo czułego kamertonu.
My – mężczyźni
wybrzmiewamy w ciszy
tak głęboko
że nasze wibrowanie nie słyszalne nie widzialne jest
dla zmysłów
tłumienie odruchów czułoci
spowodowane jest męską dumą
której nie wypada pokazywać łez
kiedy jest na nie pora.
"Aphrodite"
Opuszkami dotyków wyrzeźbiłem kształt
najpowabniejszych piersi,
ramiona jak konary rajskich drzew, biodra fale
niespokojnego morza,
wiatr wpleciony między kosmykami słoneczno-księżycowych
włosów,
tyle w nich dnia, tyle w nich nocy...Tańczyła
odziana w bieliznę rozpiętych oddechem żagli,
jak kołysanka morskich fal pędziła w otchłań wiata
wyobraźni,
a ja byłem zapachem połączonych niebios i błękitnych,
nieskończonych przestrzeni.
Słuchałem, byłem echem najcichszych głosów, szeptów
niesionych ponad czas;
byłem cząstką niemiertelnoci - rozbujałą,
nieistniejącą rzeczywicie.
Jak różnoimienny byt doganiałem ciebie i traciłem
jednoczenie;
nadzieja tętniła we mnie galopem niepokornych, wolnych
na zawsze mustangów.Piłem krople burz lejące się
przepychem z ciebie,
na wargach smak kobiecoci wypalał i układał poezje,
parzył rozkoszą,
której nigdy nie będę potrafił najpełniej
wypowiedzieć.
Niosłem kosmyk, kształt błękitnego tiulu i płakałem.Wejrzała
w największą tajemnicę rozwartych szczerocią źrenic,
nabrała miodu, skosztowała ze mnie...
Jednym gestem nadała skrzydła i pozwoliła, bym
uleciał w motyle kwiaty ciszy.Jednoć była tak
blisko, przepełniła wszystko,
nawet przeszłoć, z której poznałem - jaką ciebie
pragnę.
Imię nadałem pięknu, zapatrzony w tę jedną chwilę,
która przetrwa, aż do końca wiata.
"Aż w
sobie"
Blisko:
jak ciepło rąk,
fala głosu w membranie uszu,
patrzeniem nasączony wzrok
uczućJeszcze bliżej:
w myli pojedynczej
gdzie nic już innego nie ma,
w kurczącym się kolorze kier
gdzie wszystko rodzi się umiera
ja i tyW sobie:
gdzie dusze dwie
na jednym grają instrumencie,
czas się roztacza w nieskończonoć chwil ze mną
jeste.
"Ciągle,
jeszcze, więcej"
Tak piekielny jest ten żar osobliwie palących warg
aż się w ustach topi smak
lawą liny wcieka w krtań
więzi krzyk zachłanny tak
wydostania się na wiat.
Miłoć -
ta roznieca gwiezdny szlak w pocałunku istny czar
barwi otchłań w karmin słów
rozgorzałych ognia tchem
spala już przygasłą treć
nowe życie wkłada w cierń.Płomień -
daje wieczny ból aż się wżera w skórę ciał
ostrzem swych języków tnie
pieszczotliwie liże kark
zachłannocią duszę żre
na źrenicy toczy blask.Ciągle chce
jeszcze chce
więcej chcedobrze tak...
"Cierń
kochania"
Kiedy się ubrała fortepian zamilkł.
Drżało - chciało - jeszcze przecieradło
struną, muzą - pamiętać - zapomnieniem.
A ja tobą wybrzmiewałem...... Ręce mężczyzny mają
rysunek włosów pędzących ponad dłonią do łokci...Pogłaszcz
językiem Te miejsca.
Później zawsze można się wyspowiadać,
nim się z ludzkiej miłoci Boga,
samego Boga chętnie będzie zdradzać z tej miłoci
ludzkiej...Lizanie nie jest grzechem,
język nie jest diabłem, tylko ta słodycz piękna
jest pokusą nieodpartą, wartą wylizania...Wejdź,
wtargnij w zamiary płonącego ciała,
aż się skurczy, rozszerzy...
Aż procesja cała podejdzie pod ołtarze
modlić się i błagać o cierń zakochania.
"Cokolwiek myli
mojej uczynisz- mnie uczynisz"
Przyodziej mnie
bo jestem nagi bez twych ramion
daj mi pić
stań się oazą - źródłem
uga me płomienie
i nakarm - daj mi ciało jeć
i samotnego odwiedź w snach
wszak moje życie to więzienieNa obcym lądzie poród
cichych dusz
tunelem mroku prowadź w wiatło życia
choć więcej anioł jeste niźli stróż
w twej cudnej pieni
ocalenia słucham.
"Eliksir młodoci"
Wlewasz Pani w usta miękkie
słodycz, gorycz, cierpkoć w jednym;
wciąż chcesz więcej...
Pijesz Pani.Już zielone - z ciebie - listki wiją się
na bioder konar,
ciałem sycą się i łzami,
piersi... pędem oplatają szyję, ramion rozgałęzie;
kwitniesz pięknem, drżeniem, dreszczem...
kwitniesz wszędzie, kwitniesz więcej.Nad niebami dym różany
roztrzepotał lot gołębi
Widzisz teraz, widzisz Pani?...
z duszy głębin, z ciała głębin?Słodycz, gorycz,
cierpkoć wieczna,
z powiek sen, nierządne myli...
Widzisz Pani, czujesz Pani?
Czy to sen cię tylko przylnił?
"Jabłko"
Gryzę na pół,
smak zakazany cieczy się z ust,
pachnie rusałką, Królewną Śnieżką,
słodkie ma ciało, kształtny ma duch.Znasz
podniebienie takie niebienie?
Czy cię tak w całus ocalił kto?
Barwisz i karmisz, stróżką się lejesz,
chru malinowa z jabłoni snu.Mysi ogonek, a przy nim
lić
kuli się, tuli,
drży jako sika sokiem baniowym,
stróży się w struny,
głosi pogłosem, w gardziel umyka.O, jak mi dobrze!
O, już mnie puć!Zjadłem i cóż - mam obgryźnika...Takie
Ty Jabłko -
kochasz i znikasz...
"Jak podczas
burzy"
Pienią wiej szeleć szum
krople z chmur wysysaj w dreszcz
całuj pieć jeszcze weź
warg strumieniem zalej pier
liciem drżyj błyskiem krzycz
nawałnicę w sercu zmieć
noc rozjanij grzmotem słów
jeszcze więcej burzy chciej
lawę wody z nieba spuć...I ucichnij...
Otul zmysły w płomień wiec
przylij lekki ciepły deszcz
niech się wsączy w błogi sen.
***
Nazwij mnie pieskiem kotkiem a wyliżę ci stopyTak
w ogóle to uwielbiam cię kochać
do bólu ciągnąć rozwichrzone włosyLubię też gryźć
widzieć jak ramiona zwinne
wiją się uciesznie w bólu warkoczyki
i jeszcze i jeszcze splątane oddechem
z ciała instrumentu
skocznej chcą muzyki aż się nie wypełnią
po brzegi po całoć po nagoć spętaną
w dziką wzroku narolSmakiem się upoję i poznam cię
smakiem
zadam podniebieniu
wreszcie je zachwycę
i nim wiatu oddam spiję każdą chwilę.
"Obsesja"
w łóżku
na stoliku przy oknie
pod parasolkami, gdzie sączysz kawętam i ja
- pię, piszę, pijęw licie
na talerzu z obiadem
między odgłosami muzyki, wiatru, krzyku - wyznaję,
karmię, szepcę w łazience
na drodze szybkiego ruchu
poród alei drzew - obmywam, przejeżdżam,
czekamGdziekolwiek spojrzysz
cokolwiek usłyszysz
o czymkolwiek pomylisz wciąż jestem obok.
"Poziomkowa mgła"
Znam te myli o kobietach
poruszają męskoć ilekroć je przywołam
są o smaku poziomekprzykucam i zbieram je do kubka
po to aby zbroczyć wargi sokiem
dać pić smakować
nim Ona zanie syta z moich dłoni
wijąc się i jęcząc dalej szybciej
płomień w krater wcisnąć
odetchnąć nim
językiem jego wylizać wnętrze całe
i z duchem samym ić do łóżka
a pociel cielesna mokra niech zostanie
z pocałunków deszczupoziomki toczyć kołem słów
i jeszcze podniebienie drażnić a przy tym upajać
lawą wulkaniczną topić rzeźbę ud
piersi niesione prądem erupcji
nową falą głosów i oddechów zalać
niech się tysiąc doznań wspólnie naraz kłóci
w jednej chwili wyrwie płodne drżenie z ciaław ciszy
stygnąc wolno kształtne rzeźby tworzy
krągłe chmury różu kłębi we wspomnieniu
jakby mgła na łące kładła się upojnie
mając w sobie wilgoć
zakochanych wielu.
Wiersze nadesłane
przez Zbigniewa Matyjaszczyka
Zapraszamy na stronę autora: http://republika.pl/zbigniew_matyjaszczyk
Wylij
swoją poezję
|
|