[www.uczucia.net] - Twój serwis miłosny

Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy Startuj Ulubione
 

       Menu
  Strona główna
  Aforyzmy
  Archiwum
  Artykuły
  Bannery

  Biorytm
  Ciekawostki
  Humor
  Konkurs
  Magia imion
  Nasz poradnik
  Opowiadania
  Podryw 100%
  Poezja
  Testy
  Wolny czas
  Współpraca
  Zodiak
 
       Zobacz

 
       Zapisz się


Nowości na twój email

 
      Powiadom


Powiadom znajomego

 
        Zobacz
 
      Stats

 
 

 

        Poezja-W.Szymborska



*** 
Jestem za blisko, żeby mu się œnić. 
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu 
pod korzeniami drzew. Jestem za blisko. 
Nie moim głosem œpiewa ryba w sieci. 
Nie z mego palca toczy się pierœcionek. 
Jestem za blisko. Wielki dom się pali 
beze mnie wołającej ratunku. Za blisko, 
żeby na moim włosie dzwonił dzwon. 
Za blisko, żebym mogła wejœć jak goœć, 
przed którym rozsuwają się œciany. 
Już nigdy po raz drugi nie umrę tak lekko, 
tak bardzo poza ciałem, tak bezwiednie, 
jak niegdyœ w jego œnie. Jestem za blisko, 
za blisko. Słyszę syk 
i widzę połyskliwą łuskę tego słowa, 
znieruchomiała w objęciu. On œpi, 
w tej chwili dostępniejszy widzianej raz w życiu 
kasjerce wędrownego cyrku z jednym lwem 
niż mnie leżącej obok. 
Teraz to dla niej roœnie w nim dolina 
rudolistna, zamknięta oœnieżoną górą 
w lazurowym powietrzu. Jestem za blisko, 
żeby mu z nieba spaœć. Mój krzyk 
mógłby go tylko zbudzić. Biedna, 
ograniczona do własnej postaci, 
a byłam brzozą, a byłam jaszczurką, 
a wychodziłam z czasów i atłasów 
mieniąc się kolorami skór. A miałam 
łaskę znikania sprzed zdumionych oczu, 
co jest bogactwem bogactw. Jestem za blisko, 
za blisko, żeby mu się œnić. 
Wysuwam ramię spod głowy œpiącego, 
zdrętwiałe, pełne wyrojonych szpilek. 
Na czubku każdej z nich, do przeliczenia, 
strąceni siedli anieli. 

"Miłoœć szczęœliwa" 
Miłoœć szczęœliwa. Czy to jest normalne, 
czy to poważne, czy to pożyteczne - 
co œwiat ma z dwojga ludzi, 
którzy nie widzą œwiata? 

Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi, 
pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani, 
że tak stać się musiało - w nagrodę za coœ za nic; 
œwiatło pada z nikąd - 
dlaczego właœnie na tych, a nie innych? 
Czy to obraża sprawiedliwoœć? Tak. 
Czy narusza troskliwie piętrzone zasady, 
strąca ze szczytu morał? Narusza i strąca. 

Spójrzcie na tych szczęœliwych: 
gdyby się chociaż maskowali trochę, 
udawali zgnębienie, krzepiąc tym przyjaciół! 
Słuchajcie, jak się œmieją - obraźliwie. 
Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór. 
A te ich ceremonie, ceregiele, 
wymyœlne obowiązki względem siebie - 
wygląda to na zmowę za plecami ludzkoœci! 

Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło, 
gdyby ich przykład dał się naœladować. 
Na co liczyć by mogły religie, poezje, 
o czym by pamiętano, czego zaniechano, 
kto by chciał zostać w kręgu. 

Miłoœć szczęœliwa. Czy to jest konieczne? 
Takt i rozsądek każą milczeć o niej 
jak o skandalu z wysokich sfer Życia. 
Wspaniale dziatki rodzą się bez jej pomocy. 
Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi, 
zdarza się przecież rzadko. 

Niech ludzie nie znający miłoœci szczęœliwej 
twierdzą, że nigdzie nie ma miłoœci szczęœliwej. 

Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać. 

"Miłoœć od pierwszego wejrzenia" 
Oboje są przekonani, 
że połączyło ich uczucie nagłe. 
Piękna jest taka pewnoœć, 
ale niepewnoœć piękniejsza. 

Sądzą, że skoro nie znali się wczeœniej, 
nic między nimi nigdy się nie działo. 
A co na to ulice, schody, korytarze, 
na których mogli się od dawna mijać? 

Chciałabym ich zapytać, 
czy nie pamiętają - 
może w drzwiach obrotowych 
kiedyœ twarzą w twarz? 
jakieœ "przepraszam" w œcisku? 
głos "pomyłka" w słuchawce? 
- ale znam ich odpowiedź. 
Nie, nie pamiętają. 

Bardzo by ich zdziwiło, 
że od dłuższego już czasu 
bawił się nimi przypadek. 

Jeszcze nie całkiem gotów 
zamienić się dla nich w los, 
zbliżał ich i oddalał, 
zabiegał im drogę 
i tłumiąc chichot 
odskakiwał w bok. 

Były znaki, sygnały, 
cóż z tego, że nieczytelne. 
Może trzy lata temu 
albo w zeszły wtorek 
pewien listek przefrunął 
z ramienia na ramię? 
Było coœ zgubionego i podniesionego. 
Kto wie, czy już nie piłka 
w zaroœlach dzieciństwa? 

Były klamki i dzwonki, 
na których z zawczasu 
dotyk kładł się na dotyk. 
Walizki obok siebie w przechowalni. 
Był może pewnej nocy jednakowy sen, 
natychmiast po zbudzeniu zamazany. 

Każdy przecież początek 
to tylko ciąg dalszy, 
a księga zdarzeń 
otwarta w połowie.

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

       Polecamy


 
       Forum

Wkrótce

 
       Reklama


















 
       Zobacz


 

 

 
        Zobacz

 

 


 


       Reklama
 
 

 

Biorytm  Aforyzmy  Artykuły  Testy  Opowiadania  Humor  Zodiak  Poezja 
 
Magia imion  Ciekawostki  Archiwum  Sondy   Konkurs  
Wolny czas  Redakcja  Współpraca  Bannery 

Created by uczucia.net

Wszelkie prawa zastrzeżone