|
"Gdy syty skarbów..."
Gdy syty skarbów, własnym bogactwem znużony,
Darowywać pragnąłem jako król szalony,
Stała przy mnie, o, Chryzis, złotowłosa pani,
Wsparta o marmurowy biały słup w przystani.
Patrzyła na rozlewnych wód płynne manowce
I na moje żaglowne, złote trójwiosłowce,
Na które niewolników moich pogotowie
Znosiło dzbany wietne, drogie złotogłowie,
Bisior, szkarłat tyryjski, przepyszne kobierce
I bursztyny ciążące jako moje serce.
I daremnie szukałem stu pozorów zwłoki:
Statki znaku czekały na odjazd z zatoki,
Żagle rozpięte drżały, a słońce już nisko
Za góry zapadało. A chociaż tak blisko
Stała przy mnie, nie rzekła słowa ni spytała,
Komu podarki wiezie ta wyprawa cała
Choć jednym słowem mogła ocalić od zgłady
Statki, które ma duma rzucała na zdrady
Korsarzy, burz, bez celu, bez gwiazdy na niebie,
Te skarby, które-m w duszy przeznaczył dla ciebie.
"Gdzie się podziała..."
Gdzie się podziała dawna miłoć nasza?
Wszystko przemija, czas wszystko umierca.
Jako kwanieje słodka wina czasza,
Tak też i nasze zmieniły się serca.
Ach, kamień, który stopa nasza depce,
trawa, o którą szata się ociera,
Wiatr, co nam muska włos, gdy w ucho szepce,
Wszystko nam cząstkę nas samych odbiera!...
"Kochanka"
Przyjdę do ciebie w północ ciemną, z nowiem...
Drogę przez półmrok wskaże mi tęsknota...
A ty, choć o swym przyjciu nie powiem,
Wyjdziesz i sama otworzysz mi wrota.
Choć ciemno będzie, nie spytasz, kto jestem...
Dotkniesz mej dłoni i zaraz się dowiesz...
W głębokiej ciszy o nic słów szelestem
Nie spytam ciebie - a ty mi odpowiesz...
Cicho mnie w blade pocałujesz skronie,
A choć nie wyznam ci, że mnie co tłoczy,
Ty mi utulisz głowę na swym łonie
I sama w wieczny sen zamkniesz mi oczy...
"Los"
Dla siebie los nas stworzył dwoje,
Lecz nas rozdzielił traf żywota
I twe słodycze nie są moje,
Nie mój twój ucisk i pieszczota.
Żyjemy jeno w snach o sobie,
Gdzie na wyżynach ponad wiatem,
Gdzie nawet umiech jest w żałobie,
Gdzie zimno wiosną jest i latem.
Róż szczęsnym kwieciem nie wieńczone,
Lecz nad łzy wyższe i dumniejsze,
Sięgają w niebo po koronę
Gwiazd serca nasze nietutejsze.
Tam się kochamy bladzi, niemi,
Oczarowani przez cisz głusze,
Jak jeszcze nigdy się na ziemi
Dwie ludzkie nie kochały dusze.
Niechaj tęsknoty wiecznej siła
Przepoi istnoć naszą całą,
By miłoć bólem nagrodziła
To, czego szczęcie nam nie dało.
"Pokusa"
W dłoni masz różę, w włosach perły winogrona,
A usta purpurowe, wilgotne od wina.
Na mchy mnie wabisz, naga wród lasu dziewczyna,
Żądnie wyciągasz ku mnie tęskliwe ramiona.
Pręży cię nadmiar pragnień, łuk twych biódr
przegina,
Uwypukla dwa nieżne wzgórza twego łona,
Na których, jak całowań pamięć zróżowiona
Zdwojony pąk różany usta me zaklina.
Czy ty łaska, czy zguba, zbawienie czy zdrada,
Nie wiem. Wiem jeno: rozkosz w ramiona mi pada.
Ponęty moc i groźby czar ku tobie prze mię.
Dreszcz najsłodszy, że pragnę i razem się boję!
Bo ileż upojniejsze są mi róże twoje,
Że całując je nie wiem, czy w nich wąż nie drzemie.
"Ja kocham ciebie!"
Jak tchu dla piersi, tak mi ciebie brak!
W pochmurnym niebie
Przeciąga w siną dal wędrowny ptak.
Niech leci, niech spieszy!
Niech się serce me pocieszy,
Że choć on mknie ku tej stronie,
Gdzie wyciągam tęskne dłonie,
Rozpaczliwie beznadziejne dłonie...
Ja kocham ciebie!
Niech o tym powie ci przelotny wiew,
Co w sen kolebie
Samotne szczyty cichych, smutnych drzew.
Niech leci, niech wieci,
Że w tęsknocie i boleci
Nie mógł upić mojej duszy,
Co się męczy w pustce, w głuszy,
W rozpaczliwie beznadziejnej głuszy...
|
|