|
"Do A[leksandry] M[oszczeńskiej]"
Ogniem, żałocią wre zamknięte łono;
A kiedy zacznę się na serce dąsać,
Chciałbym je wyrwać z mych piersi i skąsać,
I precz odrzucić tę rzecz tak zhańbioną
Twoją miłocią, że ognie, co płoną,
Dotąd nie mogły go uczynić czystym!
A ty mylała, że ja z tym ognistym
Sercem -- nazwę cię kochanką i żoną?
O! pierwej piekło! niżby czoło dumne
Na twoim zimnym sercu kiedy spało!
A niż całować twe usta rozumne
I twoje białe marmurowe ciało
Owionąć ogniem i żyć z taką skałą,
Jaką ty jeste? zimna! -- lepiej w trumnę!
"Sonety" I
Ledwo słońce na wschodzie odsłoni swe lica,
Ledwo spojrzy po cichej, samotnej dolinie,
Mgła się mieni w łzy róży i na kwiaty spłynie,
Chyli się pod perłami różą krasnolica.
Zaledwo w serce moje spojrzała dziewica,
Ledwom zaczął żyć dla niej i dla niej jedynie,
Szczęcie w łzy się zmieniło, mgła omamień ginie,
Błyszczy gorzkimi łzami zalana źrenica.
Luba! szczęcia nie znajdzie, kto w twym serce skona,
I moich cierpień nigdy wątek się nie skończy;
Bo chociaż lotnym skrzydłem czas przeminie rączy,
Choć nasze dusze przejdą do wiecznoci łona,
Gdy twoja tak spokojna, moja tak zwichrzona,
W niebie się nawet dusza z duszą nie połączy.
"Stokrótki"
Miło po listku rwac niepełną stokroć
I rozkochanych słów różaniec cedzić,
Miło przy ludziach było raz powiedzieć,
Że się kochamy, i mówić po stokroć.
Miło zabłądzić pod lipowe cienie
Z kwiatkami w reku - i patrząc ukradkiem,
Wzajemnie mówic obrywanym kwiatkiem:
Kochasz!... i pani kochasz mnie szalenie...
Gdy nas różowa poróżniła sprzeczka,
A zgody ciągle zabraniały ?wiadki,
Pamiętasz, luba, jak te białe kwiatki,
Jeden mówił: nie - a drugi: troszeczka.
Dzisiaj samotny, dzisiaj bez nadziei
Błądząc po skałach, wszystkie moje smutki
Zbiegły się razem do białej stokrótki,
Co była siostrą stokrótek w alei.
Rwałem ją... listki leciały w błękicie
Aż na jezioro, ze skały, gdziem siedział;
I wiesz, co listek ostatni powiedział? -
Luba, że jeszcze kochasz mnie nad życie.
|
|