|
***
Kim jeste? Ręki twojej gest
i umiech drżący w cieniu ócz
znam i nie mogę w sobie kształtu
odtworzyć, jakbym szedł ulicą
tak dobrze znaną, że mi patrzeć
na domy bliskie i otwarte
na ocież oczom -- nie potrzeba.
A później: skąd przyszedłem tu?
-- w zdumieniu pytać. Tak i ty
bliska mi jeste i tak znana,
że słowem ciebie nie ogarnę
ani obrazem, tylko czuję
w sobie idący czar od ciebie,
niepokojącą ufnoć, dobroć
i może grozę piękna, jakbym
ujrzał anioła, który nagle
rozwijać jął do lotu skrzydła
i memu dziwił się lękowi...
"Pożegnanie z Marią"
Jeżeli żyjesz -- to pamiętaj,
że jestem. Ale do mnie nie idź.
W tej nocy czarnej, opuchniętej
nieg się do szyb płatami klei.
I gwiżdże wiatr. I nagi kontur
drzew bije w okno. I nade mną
jak dym zagasłych miast i frontów
płynie niezmierna, głucha ciemnoć.
Jak strasznie cicho! Po cóż było
aż dotąd żyć? Już tylko gorycz.
Nie wracaj do mnie. Moja miłoć
jest zżarta ogniem krematorium.
Stamtąd cię miałem. Twoje ciało
w wierzbie, w flegmonie tak się pięło
jak obłok wzwyż. Stamtąd cię miałem,
z niebiosów, z ognia. Przeminęło.
Nie wrócisz do mnie. Razem z tobą
nie wróci wiatr, co mgłą się opił.
Nie wstaną ludzie z wspólnych grobów
i nie ożyje kruchy popiół.
Nie chcę, nie wracaj. Wszystko było
grą naszą, złudą, czczym teatrem.
Krąży nade mną twoja miłoć
jak dym człowieka ponad wiatrem.
* * *
Mylę o tobie. Twoje oczy,
twój głos, twój umiech przypominam,
patrząc na niebo. Zboczem nieba
zsuwa się obłok, jakby lekko
profil zwróciła w lewo. Ówdzie
drzewo wplątane w wiatr przechyla
koronę twoim przechyleniem,
a tam w powietrzu ptak się waży -
i wiem, że tak do twarzy wznosisz
dłoń w zamyleniu. Rozproszona
uroda rzeczy, błysk przelotny
piękna na ziemi wiem, że w tobie
uwiązł i zastygł w kształt...
* * *
Wiem, z nagła się otworzy krąg
miłoci naszej. Nieostrożny
mej ręki ruch odpłoszy ciebie --
wtedy odejdziesz. Każda rzecz,
której dotknęła, nawet powiew
powietrza, idącego od drzwi
lekko przez ciebie otwieranych --
ciebie mi będą przypominać,
jak gdyby struną były, którą,
przechodząc mimo, potrąciła...
A jakim dźwiękiem będę drżał
ja, który miałem cię w ramionach?
* * *
Tak mi się twoja twarz rozpływa
i niknie we mnie jak widnokrąg,
z którego odejć trzeba. Glos twój,
twe oczy, umiech jak przelotny
wiatr, gdy się o twarz ociera,
jeszcze drży we mnie i jak ptak,
który tak lekko i ostrożnie
w powietrzu waży się, jak gdyby
oddechem był -- ulata ze mnie,
rozpływa się i niknie. Próżno --
ty wiesz, że w szyby nocnej czerń
jak w życie swoje dawne patrzę,
lecz ciebie tam już nie ma.
Tylko mgła, która w górę się podnosi...
|
|