Już niezbyt dokładnie sobie przypominam, co takiego myślałam, gdy szłam z tac± z lekami do sali, w której leżał unieruchomiony na wyci±gu najpiękniejszy aktor świata. Koleżanki uprzedzały mnie, że jest kapryśny i ma wszystkim wszystko za złe, toteż pewnie dlatego na moim obliczu nie odmalował się cielęcy zachwyt i profesjonalna stanowczość, jaka broni mnie przed pacjentami, którzy za swoje niezbywalne prawo uważaj± wchodzenie nam, pielęgniarkom, na głowę. Lubię swój zawód i traktuję go śmiertelnie poważnie. Możecie myśleć co chcecie, ale wybrałam go świadomie, w przypływie realizmu. No bo o byciu aktork± tylko sobie skrycie marzyłam i nikomu, ale to nikomu nie przyznałabym się do tego. Przecież nawet wtedy, gdy szłam do studia niby na wielki casting, a tak naprawdę po to, by zostać statystk±...powiedziałam dziewczynom, że chcę tylko zarobić na wakacje. Ale na pewno takiego wejścia do sali chorych nie planowałam. Poślizgn±ć się w progu? Nie, tego w najkoszmarniejszych snach nie przewidziałam. I pewnie dlatego łapi±c równowagę skierowałam się do moich znanych już pacjentów - starszego pana, który zawsze witał mnie jakbym była udzieln± księżn± i licealisty po wypadku, któremu pisywałam listy do ukochanej, bo nie tylko miał obie ręce w gipsie, ale i niewielk± wiedzę o kobietach. Odk±d to ja zaczęłam podczas nocnych dyżurów tworzyć jego listy, to ta jego ukochana odkryła w sobie gwałtowny przypływ uczuć, zaś mój pacjent odżył i nabrał rumieńców. Cóż, skoro przedtem musiała czytać wynurzenia na temat wyższości Legii nad Wisł± lub odwrotnie, wcale się nie dziwię, że nie paliła się do dalszych duchowych zbliżeń.Co innego teraz, gdy przelewałam na papier swoje niespełnione marzenia... Co więcej, tydzień temu odwiedziła go i przesiedziała przy jego łóżku godzinę dłużej niż pozwalał na to regulamin! Udałam, że tego nie widzę, ryzykuj±c przykre uwagi od siostry przełożonej. Mówi±c szczerze, ta jego ukochana wygl±dała niespecjalnie, jak na mój gust, ale chłopak wpatrywał się w ni± jakby była ósmym cudem świata. Żeby tak ktoś wpatrywał się we mnie... No więc po tym, jak obsłużyłam moich ulubionych pacjentów, podeszłam do trzeciego łóżka - tego na którym leżał ON i - jakbym go w ogóle nie rozpoznała - podałam mu leki, wodę i poprawiłam poduszki.Nachylaj±c się nad nim poczułam tak± falę gor±ca, że prędko wyprostowałam się i rzuciłam cierpko, że na tym oddziale nie wolno trzymać w pokoju kwiatów, nawet tak pięknych jak ten ślubny bukiet...Sama nie wiem co mnie napadło, by paln±ć o tym ślubie. Wyjaśniam, że na stoliku niebezpiecznie chwiał się w mało stabilnym słoiku bukiet białych orchidei. Zobaczyłam, że pacjent na moje słowa aż wzdrygn±ł się. "Błagam, niechże Pani mnie od nich uwolni, s± dla Pani, te i wszystkie następne!...". To był JEGO głos, tylko jakiś taki cichy. "I o jedno jeszcze Pani± proszę. Jeśli się tylko uda, proszę nie wpuszczać do mnie żadnych gości, zwłaszcza kobiet. Niech Pani coś nakłamie, że lekarz zabronił, albo że trwa obchód, dobrze?".
Kiedy pojawiłam się w dyżurce z tym pękiem egzotycznych kwiatów, jakie do tej pory widywałam tylko za szyb± kwiaciarni, dziewczyny zaniemówiły. Usiłowały ze mnie wyci±gn±ć jakieś szczegóły, ale ja naprawdę nic nie miałam do opowiedzenia. No i sama byłam niemniej od nich zdziwiona!
Następnego dnia mój cenny pacjent spał prawie cały czas, więc nietrudno mi było spełnić jego prośbę. Odprawiłam z kwitkiem dwie efektowne młode kobiety, jedn± rano, drug± po południu.
Brunetka przyniosła p±sowe róże, a blondynka gał±zkę mimozy. Już rozmarzyłam się planuj±c w jakim wazonie będ± najładniej wygl±dać, gdy usłyszałam od oddziałowej, że mój pacjent-aktor ma gor±czkę i że poprosił właśnie, bym to ja pełniła przy nim nocny dyżur. Zapłaci i jeszcze doda premię, jeśli zgodzę się na jego warunki. Czyż mogłam odmówić? No i tak zaczęła się najpiękniejsza przygoda mego życia. Już tej pierwszej nocy, przy słabym światełku nocnej lampki, opowiedział mi, że ten upadek to dla niego istne zrz±dzenie losu. Dobrego losu. Do zagrania roli fordansera zmusił go agent, wbrew jego woli i prawie podstępem. A tymczasem za miesi±c zaczyna próby w teatrze i to w wymarzonej roli. Wi±że się to z wyjazdem z Warszawy i bliskie mu osoby - domyślałam się co za jedne! - wywieraj± na niego presję, by zrezygnował z tego teatru! Ale graj±c w tym bzdurnym filmie nie mógłby skupić się na Szekspirze, a tak w scenach balu zast±pi go dubler, zaś on, nie
niepokojony przez nikogo, spokojnie w szpitalu przemyśli rolę i opanuje tekst... I właśnie tu, poza bronieniem go przed niepoż±danymi gośćmi, widzi moj± rolę. Jest słuchowcem i najlepiej zapamiętuje tekst,który ktoś mu parokrotnie czyta. Noc± jest cicho, a s±siedzi z sali chętnie przystali na ten pomysł. Młodszy sypia kamiennym snem, a starszy pan cierpi na bezsenność i cieszy się na
słuchowisko. To oni zreszt± wychwalali mnie pod niebiosa i zasugerowali, by właśnie mnie poprosił o dyżury, a nie żadn± inn± pielęgniarkę. Co drug± noc siadywałam na krzesełku obok niego i czytałam
dramat, scenę po scenie. Nie, to nie był "Romeo i Julia", ale zapewniam, że "Wszystko dobre co się dobrze kończy" to też znakomity tekst. A gdy noga szczęśliwie się zrosła, Konrad umiał tekst na blachę, a jego interpretacja roli króla bez moich kobiecych sugestii byłaby, jak twierdził, nie tak subtelna! Próby id± podobno świetnie. Obiecał mi przysłać zaproszenie na premierę. Cieszę się z tego bardzo, ale chyba będę zmuszona poprosić go jeszcze o drugie. Zaczęłam niedawno spotykać się z
jednym bardzo przystojnym lekarzem z naszego szpitala, takim o jakim przedtem mogłam tylko marzyć. W czasie paru dyżurów, jakie miał w te same noce co i ja, słyszał jak czytałam Konradowi jego aktorskie kwestie i jak z nim o nich rozmawiałam. I któregoś dnia, rumieni±c się lekko, zapytał, czy nie poszłabym z nim na kawę.
A czemuż by nie? W końcu wszystko dobre co się dobrze kończy...
Opowiadanie nadesłane
przez Basię.